Apokalipsa – Zapis 396

Sen z 27.05.2022

 

Byłam z Córką w jakimś domu. Nie znam tego domu, ani okolicy. Mieszkałyśmy na pietrze bo widok miałam z pewnej wysokości. Przygotowywałyśmy się chyba na jakieś wesele, bo przymierzałyśmy i chodziłyśmy w długich powłóczystych sukniach. Nagle zobaczyłam widok który mnie zaniepokoił.

Sierp księżyca zwrócony w prawo zaczął szybko przemieszczać się na nieboskłonie z lewej do prawej. Wybiegłam na taras. Poczułam mocne odchylnie płaszczyzny powierzani od poziomu. Dom stracił poziom, również z lewej do prawej. Pomyślałam przebiegunowanie !!!! Ale miało być dopiero w 2024, a nie teraz!!!

Niebo zaczęło rozbłyskiwać. Zobaczyłam rój meteorytów. Również leciały z lewej na prawo. I padały coraz bliżej. W chwili gdy poczułam wstrząs jak po bombie, wbiegłam do domu i krzyknęłam do córki że uciekamy.

Wybiegłybyśmy  z domu. Po lewej była mała lodź podwodna. Wyglądało na to że dom stał częściowo nad wodą, ale mocnych oceanicznych fal nie zauważyłam. Łódź widziałam już z góry jak zanurzała się w wodzie. Była mała, taka podręczna, srebrzysto stalowa o trójkątnym kształcie jak myśliwiec. Zastanawiałam się ile tam jest zapasów na przetrwanie tego końca. I znowu byłam jakby w wodzie, w tej łodzi. Od środka było było widać wszystko jak przez szybę. Zanurzałam lódź i patrzyłam jak wielki meteor wpadł do wody, ale wytracał w wodzie impet.

Znalazłyśmy się w miejscu jak Bahama, albo Tahiti. Tam też było apokaliptycznie. Ale znalazłam się w jakimś miejscu, sali, gdzie ludzie. Ustawili się przy prostokątnym niziutkim stole. Ci którzy ocaleli z zagłady. Wszedł jakiś mężczyzna, po mnie, ale ludzie pokazywali mi żeby wejść pod ten stół. Na początku machnęłam ręką, ale po chwili wcisnęłam się. Było strasznie ciasno, myślałam że nie wyjdę, bo mogło być ze 20 cm. Widziałam jak ten mężczyzna stał i coś ich wypytywał, ale oni zasłaniali mnie nogami.

Nie wiem dlaczego mnie ukryli i dlaczego ryzykowali życie, bo tak to wyglądało.

Znalazłam się w domu. Na łące zobaczyłam liliowy krzew który obsypał się kwiatami. Stwierdziła że to Wawrzynek wilcze łyko, ale pora kwitnienia mi nie pasowała. Dostrzegłam chyba pszczoły i rój czarnych punkcików. Tego było miliony jak śniegu na zepsutym telewizorze. Ktoś o niego zapytał. Powiedziałam, że tu stoi krzyż. Na działce za drogą leżą żołnierze. Przeniosłam krzyż do siebie, żeby o nich pamiętać.