Co Ja widzę – Zapis 420

Sen z 23.07.2022

 

Przyjechałam z pracy po Partnera do lokalu gastro. Zrobili sobie jakąś imprezę z kolegami. Usiadłam z nimi na chwilę, bo impreza wciąż trwała, żartowali że to wesele.

Dziwne, ale nie kojarzyłam tych Gości, sami Mężczyźni. Wszyscy wielcy jak mąż, ale kiedy On z nimi pracował ??? Lokal też niby dobrze znajomy, ale architektura i rozwiązania to jakieś starożytne.

I dzisiaj to już zauważyłam. Ja patrzę oczami mojego Avatara, ale przez obraz z mojej pamięci. Tylko że patrzę już tak tak długo, że jest cienki jak firanka, naciągnięty do granic możliwości. I jest możliwe, że obszar jaki już teraz widzę, przerasta możliwości moich wspomnień, bądź nakłada mi się czas. Nie wiem.

Lokal był pusty, wiec zostawiłam tą armie przy stoliku i zaczęłam chodzić. Właścicieli znam osobiście. Stary jest ogrodnikiem. Wyszłam na taras i oglądałam róże.

Weszłam do jakiegoś pomieszczenia i zobaczyłam jak Joanna zarabiała ciasto. Dała mi partie do zarobienia, ale było tak twarde że bolały mnie nadgarstki. Zaczęła mówić że Właścicielka organizuje kursy, jak pójdę to wytłumaczy jak to upiec. Ale Joanna otworzyła piekarnik i wyciągnęła swoje ciasto. Do niczego się nie nadawało . Na wierzchu było ok, a pod spodem mokre. Wywaliła to na palnik kuchenki.Stwierdziłam że moje ciasto zabieram ze sobą i upiekę po swojemu w domu.

Zobaczyłam właścicieli przy stoliku i podeszłam. Zaczęłam im opowiadać że stolarze mają tu wesele. A ja chodzę po ich ogrodach, wspomniałam o tych różach że są Boskie.

Wzięłam jakieś krzesło do ręki, ktoś to mi ściągnął z dzwonnicy i poszłam po Partnera. Jak dochodziłam do stołu, to widziałam już że siedzi inna grupa, ale podeszłam i traciłam takiego znajomego w plecy tym krzesłem niby dla żartu. Zadźwięczał jak gong. Ale żart mi się średnio udał, bo poczułam się niezręcznie, wiec szybko się wytłumaczyłam, że myślałam że to mój stolik i ulotniłam się z tym majdanem w rekach.

Pojawił się Partner, już mieliśmy wychodzić, ale jeszcze zaczęliśmy zwiedzać te wspaniały ogród.  Patrzyłam na gatunki roślin, bo chciałam zobaczyć co mogłabym posadzić u siebie. Było sucho. Przy stawie leżały owoce jak winogrona na ziemi, a część jeszcze na krzewie. Polizałam, były słodkie jak miód. I niby trujące, ale od ilości którą wzięłam do ust, nic nie mogło mi się stać. To był jakiś gatunek winobluszczu, ale taki którego nigdzie nie widziała i który rósł tylko tu. Stwierdzałam że muszę go podlać, bo inaczej straci wszystkie owoce.

Znalazłam jakiś wąż. I ciągnę go pod ten winobluszcz żeby podlać 😉 tylko że ten wąż, to był chyba składany z kilku rodzajów węży i kawałkami wyglądał jak prawdziwy żywy wąż. Zobaczyłam, że z prawej idzie woda wzburzona jak po mocnej ulewie, ale do owoców nie dochodzi. Pojawiła się pracownica ogrodu i zaczęłam jej tłumaczyć jak bardzo ważne jest by podlać ten krzew.

Weszłam do jakiegoś pomieszczenia. Pod stołem na podłodze były cztery kwadraciki z Wizerunkami. Piękne były to postacie. Zaczęłam się wpatrywać w jeden z kwadratów, tak jak to robię przy prognozowaniu z kartami tarota. Po chwili skupienia zobaczyłam że obraz na karcie zaczyna żyć, delikatnie się rusza. Postaci otworzyło się wielkie oko na środku twarzy, reszta oczu zginęła przy obrazie tego cyklopowego oka. Postać zaczęłam coś mówić i oprócz tego że widziałam obraz w 3D, to zaczynałam słyszeć.

Tylko że ktoś stał z mojej lewej strony i pierdolił mi nad łbem jak opętany !!!!!

I nic nie mogłam zrozumieć, Nagle obraz znikł, widziałam tylko brązową kostkę jak klepkę parkietu, Przecierałam, ale obraz już się nie pojawił. Chciałam coś powiedzieć do tej osoby co mi tam gadała za uszami, ale obudziłam się, bo małżonek wszedł do sypialni.