Działka budowlana – Zapis 470

Sen z 28.11.2022

 

Byłam na wsi, niedaleko domu rodzinnego. Poszłam na spacer, bo zobaczyłam lot nurkujący jastrzębiowatego. W miejscu gdzie nurkował znalazłam cztery pióra, dwa czarno-zielone i dwa jak jastrzębia. I niby to drugie to był sokół.

Weszłam w jakąś bramę i pojawiło się dwóch mężczyzn. Nie czułam się pewnie, więc pokazywałam pióra żeby się nie zainteresowali mną. W jakiś sposób byli to myśliwi i w każdej chwili mogli zmienić swoje nastawienie do mnie. Zawróciłam do bramy, jeden próbował mnie zatrzymać, mówiąc że pada deszcz, ale powiedziałam że lubię iść w deszczu. Za bramą dołączyłam do jakiegoś mężczyzny który biegł. Już nie mogli mnie tamci zatrzymać.

Miałam balerinki na stopach, strasznie mnie bolało każde uderzenie nogą o podłoże. Jeszcze lewy but mi się odwijał na pięcie i myślałam czy tego szmelcu nie wywalić  w ogóle. Jak dobieglibyśmy do domostw to ściągnęłam buty i zaczęłam oglądać stopy.

I to nie były moje stopy które mam na żywo, te były pulchniejsze, bardzie otłuszczone. Paznokcie ładnie obcięte, tylko za dużym taka lekka smużka, może brudu, ale nie koniecznie. Skóra lekko się łuszczyła, ale tylko trochę, jakby to posmarował to byłoby ok. Z tyłu nad pietami też łuszczyła się skóra. Zaczęłam skubać, szczególnie na za piętkach. Wyglądało jakby stopy cały czas były w niewygodnych butach i mokrych, bo miejscami skóra miała taką aż zmacerowaną strukturę . I tak sobie skubie i patrzę, a ja nie mam lewej piety!!!  jest w stopie dziura wielkości dłoni. Tak jakby ktoś to wytarł. Podniosłam stopę i zaglądam. W środku nie było żadnych tkanek, naczyń czy kości. Stopa była pusta. Tak jakby to była forma, zwyczajny awatar do poruszania się dla świadomości. Od razu teraz skojarzyłam Monachium Poczułam też delikatny zapach tych stóp, taki dosłownie mikro. Czuć je było męskimi stopami.

Znalazłam się w miejscowości rodzinnej. Mijałam właśnie posesje Joli. Po drugiej stronie, mojej prawej, działka była wyczyszczona z chaszczy. Boże jak pięknie to wyglądało. Zatrzymałam się pod oknem i wołam Jolkę. Jej nie było, ale pokazali się lokatorzy, chyba Maryśka i Zdzich. Poprosiłam żeby wyszli do bramy do mnie. Jak podeszli to pytam kto tam będzie się budował, zrozumiałam że jakiś Gość z Dęby rocznik 78, czyli tylko rok ode mnie starszy. Nie mogłam się napatrzeć na tą działkę.

Bo z przodu były jeszcze drzewa, później zaczynała się jakaś starożytna kwadratowa podmurówka. Gość to spod ziemi wykopał, mury były już białe i odczyszczone, całe usiane kwadratowymi  małymi okienkami i okrągłymi kamieniami, które były wzmocnieniem podstawy. Wysokie to było na dwa metry i tak jakby dopiero na tym były osadzone główne poziomy, ale już ze względu na czas tego nie było.

Całą ziemie która to przykrywała usypał powyżej, także cudownie to wyglądało. Dom miałby stanąć na wzniesieniu, a poniżej był mityczny mur jak pozostałość odległej epoki. Za usypaną ziemią znowu zaczynał się las, ale jak się trochę przesunęłam w tył, to zobaczyłam że stoi w nim wysoki, bardzo stary młyn albo spichlerz. Normalnie Gość będzie otoczony historią i przodkami. Niesamowicie to wyglądało . szczególnie że czarną ziemią mocno kontrastował tym odkrytym murem.

Nawet pojawił się Partner i też ze mną patrzył.