Francuska filharmonia – Zapis 395

Sen z 20.05.2022

 

Poleciałam do Paryża. Lotu nie pamiętam, ale rozmowę z Jolą już tak. Nie mam szczepienia na covida i prosiłam żeby sprawdziła czy to będzie jakiś problem, okazało się  że nie.

Wcześniej byłam u Baśki. Coś tam przygotowywałam jak wszyscy byli w kościele. Jakieś płyty jak książki czy jakieś jedzenie. Nie wiem jak to nazwać, zresztą ten obraz mi się rozpływa. To Baśka nagrała ten wyjazd do Francji. Poleciła mnie jakieś rodzinie. Chodziło o małą dziewczynkę. Miałam odpowiadać na pytania. I musiało to być w Paryżu, bo jakoś ta prognoza była powiązana z tym miejscem.

Dziwny był ten Paryż. Widziała palmy jak w Saint Tropez i coś podobnego jak koloseum. Dziwnie to wszystko wyglądało. Nie czuje się pewnie w językach, ale miała ze sobą córkę. Ona jest biegła i w angielskim i francuskim. Miała mi pomóc w komunikacji z dziewczynką , bo bardzo ważne jest dla mnie by rozumieć pytanie gdy prognozuje.

Córka i Jola gdzieś się rozeszły. Dziewczynka też, razem z dwoma kobietami które jej towarzyszyły. Zeszłam tak jakby w głąb ten budowli i stanęłam na schodach do wnętrza filharmonii. Schody były ogromne, stopnie miały z półtora metra wysokości, ale patrze, moja córka jakoś się po nich ześlizguje i popatrzyłam te techniki i też jakoś znalazłam się na dole.

W równych rzędach był ogrom ludzi. Wszyscy czekali na koncert. Z tłumu wyszedł mój znajomy pianista z Rzeszowa, ale nie chciałam z nim gadać. Musiał przylecieć tak jak ja, bo od dwóch lat jest już na stałe w Polsce. Ludzie coś tak zaczęli się przemieszczać, wiec wróciłam na schody bo stwierdziłam że tu, z góry będę widzieć wszystko i w każdej chwili mogę wyjść swobodnie. Uznałam że to najlepsze miejsce, zresztą schody były już normalne, stopień miała wysokość może 30 cm.

Zrobiło się ciemno, z mojej prawej staną jakiś mężczyzna i zaczął się do mnie przytulać. Dotyk czuła przede wszystkim na włosach i głowie. Nie wiem kiedy, ale znaleźliśmy się na stopniu poniżej tego na którym stałam i z lewej strony, na samym krańcu stopni. Powiedziała do niego łamana angielszczyzną, że nie mówię po francusku, a po angielsku słabo. Ale on nawet się nie przejął, cały czas trzymał twarz w moich włosach. Coś tam gadała do mnie, właśnie po francusku i nagle szepnął mi do ucha

– Masz gumkę.

Powiedziała to w swoim języku, ale ja to zrozumiałam po polsku. I w sumie to mnie zbiło z tropu, bo tu francuski, tu rozumiem i słyszę jak po polsku. I o jakiej gumce o mówi ????  Nawet nie wiem co odpowiedziałam, bo patrząc mu przez ramie zobaczyłam że zdjęliśmy buty. Nasze buty stały na stopniach powyżej nas, tam gdzie stanęłam by oglądać koncert.

Oboje mieliśmy eleganckie półbuty z wyraźnymi przeszyciami skóry, bardzo dobrej jakości, moje dodatkowo miały  niewielki obcas. Obok tych butów było jeszcze parę osób, też oglądali koncert.

Gość wstał, nadal nie widziałam jego twarzy. Zapinał chyba koszule na piersi. Wyciągnął portfel i wyciągnął trzy banknoty, położył na schodach. Nominały 100, 100, i 5. Nigdy nie widziałam takich banknotów, niby nazywały się na F, ale nie były to funty, franki czy forinty. Pieniądze mocno lśniły, były zielono-złote z  niebieskim refleksem. Kolor cały czas pracował w tych odcieniach. Wzięłam te pieniądze i schowałam, bo Gość wyszedł bez słowa.

Wstała i poszłam po buty.

Okazał się że w jednym odpadł obcas, zaczęłam go szukać i w tej całej filharmonii znalazłam kilka takich rożnych obcasów, jeden nawet był od  zielonej szpilki. Mojego nie było, mógł On go zabrać ze sobą.