Kajak i korzeniowa ścieżka – Zapis 475

Sen z 05.12.2022

 

Płynęłam kanałem kajakiem w mojej rodzinnej miejscowości. Lata temu Ojciec kazał budować mi tamę na nim i w nim widziałam boga wody. Towarzyszył mi mężczyzna, ale siedział z tylu i nie wiem kto to był.

Znalazłam się w miejscu gdzie były stoły. Siedziałam tam z dwoma mężczyznami który znam z forum internetowego. Nie widziałam jak wyglądają, tylko wiedziałam kto to jest. Pili piwo i rozmawiali swobodnie o czymś tam. Chciałam im pokazać jak przechodzę i poszłam znowu na początek ścieżki. Weszłam na nią i patrzyłam  na swoje nogi. Miałam na sobie buty jak glany, o dziwo trzymały się podłoża jak na kleju. Szłam, a nawet szybko biegłam bez poślizgów i niepewnych kroków, chociaż ścieżka była na wodą z konarów i korzeni drzew. Miejscami było ich więcej, ale miejscami dosłownie jeden korzonek.

Zaczęło mnie gonić dwóch mężczyzn z archaiczną bronią, coś jak kusze, bo podobnie się ustawiali jak do mnie celowali. Niby wróciłam między te stoły, ale nikogo już nie było. Ci strażnicy to były jakieś ciamajdy, bo nie mogli mnie trafić strzałami i jeden nawet się poślizgnął i upad jak w zwolnionym tempie.

Otworzyłam drzwi i przebiegłam jakimś długim korytarzem, szukałam drzwi po lewej żeby schować się w tym budynku, ale otworzyły się drzwi przez które przeszłam i podbiegłam przed siebie. Po lewej ktoś tam zaczął wołać i niby rozpoznałam głos Łukasza, ale nie zawróciłam. Otworzyłam drzwi przed sobą i wyszłam na zewnątrz miedzy drzewa.

Znalazłam się z matką i znajomymi, jakiś facet w sukience robił zakupy obok. Doszła do niego kobieta i rozmawiali o krojach sukienek które mieli na sobie. Przed sobą zobaczyłam zarys cmentarza i chciałam sobie zrobić zdjęcia. Weszłam tam z Albinem. Z każdym krokiem  Płyty jak macewy robiły się coraz młodsze i bardziej widoczne. Na samym końcu stał drewniany kościołek czy kaplica. Podeszłam i ustawiłam telefon do zdjęcia i pomimo tego że robiłam zdjęcia z tylnej kamery widziałam napisy w odbiciu lustrzanym. Całe czoło pod daszkiem było zapisane w datach i jakiś słowach. Zaczęliśmy już wychodzić, bo Matka się niepokoiła, jakoś nie chciał tu być.

Jak wyszliśmy za bramę to pojawił się jakiś znajomy Albina, nazwał go chyba szwagrem, ale nie tym słowem tylko o takim znaczeniu. Gość miał dziwną czapkę na głowie, niebiesko- żółtą. Najbardziej zwróciły uwagę szwy, bo szły z przodu na tył i czapka tak jakby szyta była z trzech cześć czy więcej. Miał ją mocno dosyć nasuniętą, więc chwilami wyglądał jakby był groźny. Tylko że jak patrzyła na mnie to oczy mu błyszczały, więc widziałam, że ta sroga mina to trochę udawana. Miała napis na czapce, chyba rzeszowskie coś tam z autobusami. Może pracował w jakiś państwowych przewozach

Albina miałam po lewej, a ten Patrzył na mnie i powiedział, że nigdy nie widział żeby ktoś miała tak zintegrowane cztery czynniki czy elementy, że jestem wyjątkowo spójna.  Czyli myśl, emocja, działanie i  efekt są w jednej linii, przechodzą płynnie.

To był komplement, słyszałam to w głosie i widziałam w tym błysku w oczach. Zrobiłam na nim zwyczajnie dobre wrażenie.