Meksykański rytuał malowania twarzy – Zapis 182

Sen z 14.12.2020

 

Widziałam linię rodu w pionie

Imię- Dariusz- Imię

 

Sen z 16.12.2020

Znowu gdzieś tam przewijało mi się imię Darek.

Byłam w Ameryce Południowej, przejeżdżałam rowerem przez Meksyk jak wracałam do domu z miejsca gdzie liczyłam pieniądze. Mijałam staw po prawej, kąpały się w nim baranki i koń. Dojechałam do domu czy zabudowań i musiałam go przejść, ale w środkowym pomieszczeniu Indianki zaczęły malować mi twarz na czerwono. Ktoś mówił do mnie, męski głos, że to taka rytualna tradycja, żebym się nie dziwiła, zaczęły od brody.

 

Jakaś dziwna kobieta była u mnie na podwórku, albo z dzieckiem, albo ja myślałam że jest z dzieckiem.

Na podwórku stał jeleń, miał skołtunioną sierść na boku. Za chwilę był drugi rogacz, wielki jak koń, też miał te kołtuny, coś chyba mówiłam że to jakaś choroba, po patrzyłam na mniejszego, i na te kołtuny, niedużo miał w porównaniu do dużego, coś tam myślałam, że można to wyczesać…

Kobieta po chwili była już w moim domu. Chciałem jej dać parę złoty, bo coś mi mówiło: Podziel się, dużo masz.

Podchodzę do skrytki, ale wydaje mi się, że chyba mnie okradła razem z tym swoim partnerem, co się nagle pojawił. Coś tam gadam, że można dorobić się od zera, bo ja tak zaczynałam, a teraz mam piękny dom.

Patrzę! posklejane i zawilgotniałe te pieniądze. Mruknęłam do wszystkich, że ja teraz liczę i żeby mi nie przeszkadzać.

W sumie nie wiem czy się doliczyłam, pieniądze przypominały kanadyjskie dolary, bo pod palcami były jak laminowane, pomarańczowe i trochę zielonych, ale były, albo stare, albo miały słaby druk, bo trochę się naruszał jak odrywałam jeden od drugiego.

Przestałam liczyć, podnoszę głowę i widzę że, stoję z jakimś ludźmi, w jakiś polach. No to wracałam do domu, na jakimś składaku. Chciałam  jakieś zwierzę na drogę, żeby położyć sobie na rower. W trawie coś tam było, ale patrzę!!! siedzi wielka Mucha, wielka jak dłoń, cała czarna, nie chciałam jej, innego zwierzątka też nie widziałam, więc wzięłam kwiat podobny do mniszka lekarskiego, kwitły chyba trzy sztuki obok i pojechałam. Jak ruszyłam to mi łańcuch spadł, ale nie chciało mi się go nakładać, więc zaczęłam szybko pedałować i sam naskoczył.

Minęłam ten staw z barankami i koniem i znalazłam się w Meksyku.