Mezoameryka – Zapis 180

Sen z 11.12.2020

 

Byliśmy z partnerem w jakiejś dziwnej restauracji, bo coś tam jedliśmy, a na koniec zamawiał desery na wynos dla naszej całej czwórki.

Nie wiedziałam co wybrać, ale wreszcie powiedziałam że chce kawę mrożoną.

Później to miejsce zmieniło się i jakby pojawiło się stare pomieszczenie, jak wykopalisko i coś tam wygrzebał ze zwału ziemi i śmieci, maleńką fiolkę z perfumami.

Za szukanie skarbów w tej rozwalonej cześć, teraz już chałupy, zabrał się mój syn. Widziałam jak wyciągnął krzesło bez oparcia z okrągłym siedziskiem na wygiętych nóżkach. Wyciągnął z tego czarnego siedziska dwie butelki perfum. Były kryształowe i czyste, w ogóle nie przywarł do nich brud.

Powąchałam, różniły się zapachami i aromaty był na schyłku, czyli cała kompozycja już mówiła o rozkładzie wiązań chemicznych poszczególnych cząsteczek i molekuł zapachowych. Powiedziałam, że zapach z tej maleńkiej fiolki był najlepszy pod względem jakości.  Za chwilę pokazał i jeszcze srebrne kolczyki, że też tam znalazł, jedne nawet z jasnoniebieskimi kamieniami i też nie były brudne. Córka i jej kuzynka chciały te kolczyki, ale im nie dałam, bo mówiłam że bigiel jest bardzo cienki i trzeba się z nimi ostrożnie obchodzić.

Poszłam do tego pomieszczenia, idę a tam jest piękny salon i barokowa łazienka. Jakaś kobieta za mną łazi i mówi że to posprzątała.

Myślę: Ciekawe, przed chwilą widziałam zwały ziemi a teraz wszystko lśni…

Jakieś kryształki wisiały w salonie, kanapa była na dwóch ścianach, po prawej była łazienka, weszłam do niej. Skojarzyłam wyposażenie z Ludwikiem XIV i pasowało mi też do tego wcześniejszego krzesła. Wszystko tam lśniło. Nad muszlą była półka, a na niej jakieś naczynia jak amfory. Pomyślałam, że w takich starych domach ludzie czasami urywają prawdziwe skarby ( a chodziło mi o te perfumy), wzięłam pierwszą amforę z brzegu, w środku była kryształowa ryba z otwartymi ustami chyba, stała na ogonie . Kobieta coś zaczęła do mnie mówić i włożyłam ta rybę z powrotem. Odstawiłam ostrożnie amforę na półkę, żeby niczego nie strącić, bo strasznie tam było napakowane tych naczyń.

Wyszłam z łazienki, zobaczyłam po lewej drugie drzwi i myślałam że to sypialnia, ale prowadziły do łazienki, tak jakby łazienka miała dwa wejścia.

 

Pojawili się jeszcze inni ludzie i zabrali mnie na taras, coś mówili o piciu wina i o tym żeby pić białe, bo czerwone pije sie tylko wieczorem.

Ja jako sommelier pomyślałam: A kto tak niby powiedział…że tylko wieczorem..

Taras był z widokiem na ocean albo morze, na plaży spacerowali ludzie. Zobaczyłam w tłumie Przemka ( odezwał się do mnie 3 dni temu na mesenger po ponad dwóch latach )

Pomyślałam: Co ten dziad tu robi…. śledzi mnie ? czy co ?. Szedł i patrzył na mnie, ubrany był jak Dżedaj bez płaszcza, albo chłop pańszczyźniany, takie dziwne to było okrycie, lniana koszula i ciemnia długa kamizelka.

Tak się zapatrzyłam, że podeszłam za blisko do krawędzi i wypadłam, bo nie było standardowej barierki tylko taka miękka rurka. Zdążyłam się załapać i wiszę. Coś tam się darłam, ale już nic nie słyszałam, bo przeniosłam sie na pozycję Obserwatora i od tej chwili patrzyłam na to z piętnastu metrów z tłumu na plaży.

Wisiałam trzymając się niebieskich korali, tak wyglądał ten sznur. Za nogi trzymało mnie jakieś dziecko, może dziesięcioletni chłopiec, niesamowicie jasnowłosy blondyn. Oceniłam wysokość i jeśli skoczyłabym jakoś, tak by rozłożyć amortyzację na całe ciało, nic by mi się stało, no ale było dziecko. Musiały mnie strasznie boleć ręce, byłam pewna że pokaleczy mi wewnętrzną stronę dłoni ze względu na ciężar. Zobaczyłam, że już dobiegła część tych moich znajomych, żeby nas łapać na dole jakby co, ale jakieś dwie osoby, kobieta z prawej, a facet z lewej, złapali mnie za ręce i za ten niebieski sznur i wciągnęli z powrotem na taras.

W tym samym momencie zobaczyłam człowieka o jakimiś dziwnym profilu twarzy i nałożył mi sie na to obraz z Mezoameryki, postacie jak z kultury Majów i innych. Zlało mi się wszystko w jedno.