Michał Anioł – Zapis 510

Sen z 03.03.2023

 

Byłam na spotkaniu klasowym ( Winiarzy). I niby to była Warszawa, bo organizatorem jest Michał Anioł  ( imię i nazwisko autentyczne). Ale nałożył mi się obraz stodoły w moim domu rodzinnym. Szczególnie na obraz szafy warszawskiego domu. Tak, bo czasie imprezy moi przyjaciele wchodzili do stodoły, ale później to zamieniło się w szafę.

Mój stary kierownik był, nie wiem jakim cudem. Nic z mami wspólnego nie ma. Było fajnie wszyscy gadali i śmiali się głośno. Wreszcie jak zaczęli się rozchodzić na miejsca noclegowe, okazało się że nie mam walizki i torebki. Nawet już nie było za bardzo kogo spytać gdzie to się podziało, czy ktoś zabrał ze sobą i jak mam wrócić do domu bez bagażu. Nawet weszłam do tej stodołoszafy, ale tam były tylko ubrania i tkaniny.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam dzwonić. Nikt nie wiedział, ani nie słyszał o moim bagażu. Byłam z koleżanką ,ale teraz nie mogę skojarzyć z którą. Też miałyśmy gdzieś na mieście nocować, ale bez bagażu nie wychodziłam z domu Anioła.

Przykleił się do mnie Gość, znam go, mieszka w Warszawie. Taki obwieś. Proponował jakieś wyjście na miasto, ale bez bagażu nigdzie nie chciałam iść. Ustalić co się stało to był priorytet. Chociaż już myślałam że wrócę jednak bez niego. Szkoda mi było ubrań, gotówki i wszystkich skarbów które miałam ze sobą. Wrócę goła i będę musiała na wszystko znowu ciężko zapracować.

Obdzwoniłam już paru znajomych, nawet do kiero dzwoniłam i ciągle nic. Partnerka Michała też trochę pomagała mi szukać.

Wreszcie weszła jakaś kobieta i otworzyła szafę kluczem, dziwne bo wcześniej była to stodoła, a szafa otwarta. Coś tam wzięła i nie zdążyła zamknąć, bo zaczęłam tam jeszcze raz szukać. I jest!! znalazła się moja torebka w kwiaty. Od razu ją zauważyłam, bo to była najbardziej kolorowa rzecz w szafie. Zaczęłam przewalać półkę po półce i znalazłam walizkę. Też kolorową w kwiaty, (jeszcze takiej na żywo nie mam) wyciągnęłam i otworzyłam. Było wszystko. ubrania, pieniądze i nawet profesjonalny statyw fotograficzny. Takiego jeszcze nie mam na żywo.

Od razu zrobiło mi się lżej, chciałam nawet jakoś spędzić miło czas jaki został do powrotu. Zapytałam koleżanki czy wracamy samolotem, czy pociągiem na Kraków i z Krakowa do domu.

Zachciało mi się sikać. Weszłam do Michała domu. Zaczęłam po nim chodzić i nigdy takiego domu nie widziałam. Był jak szkoła podstawowa. Sufity na czterech lub pięciu metrach. Ściany w części lakierowane bo lśniły, ale tak dziwnie. Były jakieś rośliny, chyba jak z palmiarni. W jednym pomieszczeniu Michał przewijał roczne dziecko, a trochę dalej jego Partnerka noworodka, bo zobaczyłam tylko nóżkę z pieluszki. Przewijali je normalnie na ziemi. Przy Michale była stary Mężczyzna, przy Partnerce stara Kobieta. Przy nich widziałam jedną toaletę. To był otwór w podłodze w kształcie gruszki czy macicy. I chyba trzeba była na tym usiąść, tak by dopasować krocze. Przeszłam dalej. Była następna toaleta. Też prawie w podłodze, podłużny otwór, coś jak toaleta kuczna. Poszłam jeszcze dalej i była następna. Ta wyglądała jak niska zabudowana umywalka, z dwiema osobnymi miskami, nie wiem czy każda na płeć, czy jedna na płynne, druga na stałe. Nigdzie nie było czuć uryny. Wszędzie były ścianki, tak że tworzył się labirynt, ale nigdzie żadnych drzwi.

No i najważniejsze cały dom był wietrzny. Z każdej strony wiała bryza.

Zapytałam Michała; -To dom ekologiczny?

Bo zainteresował mnie szczególnie ten system nawiewów. Cudowny był ten wiatr. Raz, że był przyjemnie ciepły o właściwym natężeniu i co najpiękniejsze, o zapachu. Nie mogłam się go nawąchać.

Nawet zapytałam Michała czy czuje. Patrzyła na mnie jakby nie wiedział o czym mówię. Zaczęłam mu tłumaczyć że czuć jak po burzy, wiatr jest nasycony ozonem i czuje lekką woń kwiatową. Coś musi kwitnąć już na zewnątrz, chociaż jest początek marca. Chciałam żeby sobie chociaż spróbował wyobrazić, ale stwierdziłam, że widocznie mamy różne  progi odczuwania i przestałam tłumaczyć. Wróciłam do wdychania tego cudownego powietrza.