MOCz – Zapis 241

Sen z 04.06.2021

 

Byłam chyba na wycieczce z Partnerem i Córką. Jechałam samochodem, ale też schodziłam spiralnymi schodami do jakiejś recepcji. Za kontuarem kobieta chyba puszczała dalej, bo z powrotem jak wracaliśmy, to Partner mówił że te kiełbaski które jedliśmy były niedobre. A coś innego też nie, a ona mówiła że to taki regionalny produkt i nic nie poradzi że nie smakowało. Chwalił jakieś ciastka, zachęcała żeby następnym razem zjeść.

Ogólnie partner był cały czas zły jak cholera.

Na wycieczce to był jakiś dom i ja go pokazywałam jako swój szwagierce. Chyba całą wschodnią część. Był bardzo duży i piętrowy. I tu super, bo pomyślałam że partnera wywalę na piętro, jak jest zły, żeby nie patrzeć na niego. 😉

Dom był w remoncie, pokoje były jakieś pokręcone. Jeden był na przykład z wnęką po prawej i schodami które szły w dół i kończyły się oknem. Normalnie jak w ścianie tarasowym. Za oknem było piękne światło. Córka szwagierki zaczęła otwierać to okno, ale zdążyłam je złapać i zawołałam partnera, żeby domknął, bo jakieś dziwne było to okno i nie chciałam żeby dziecko wypadło.

Następne drzwi które otworzyłam, to był maleńki kwadratowy pokoik. Widziałam kawałek betonowej podłogi i ziejącą dziura, myślę: co to jest ?? ale zorientowałam się że to komin. Stwierdziłam że muszę zrobić napis na drzwiach, że to komin i pomyślałam kto mądry robi drzwi do komina???

Na dole były jakieś stoły, rząd natrysków i szafa z ubraniami. Te akurat mi się podobały. Niesamowicie kolorowe, w geometryczne bądź kwiatowe wzory. Miałam nawet zapytać teściowej, czy mogę już je zabrać ze sobą.

Jak siedziałam przy stole to zesikałam się pod siebie. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Rozmazywałam mocz żeby nikt nie widział i zwróciłam uwagę na jego zapach. Nigdy takiego zapachu nie czułam, był delikatny i coś tam było. Coś musiałam zjeść albo wypić co dało taki zapach moczu, ten aromat niesamowicie mnie zaintrygował. Taki niuans się wydobywał jak akcent z puli zapachowej perfum.

Jak wracaliśmy, to przed sobą widziałam górę jak wulkaniczną. Tylko że miałam jakieś zakłócenia, ewentualnie coś z optyką było nie tak, bo raz obraz był jak realny, a za chwilę jak  namalowany farbami obraz to znowu jeszcze inaczej.

Tak jakby różne pola nakładany się na siebie. Bądź filtry, jak przy obróbce zdjęć foto szopem. Zastanawiałam się gdzie mogę być i skąd te góry, bo zwyczajnie nie mogę skojarzyć tego szczytu. Wreszcie dojechaliśmy do tej recepcji i partner dyskutował z laską o tym jedzeniu.