Namaszczenie – Zapis 146

Sen z 24.09.2020

Zostałam namaszczona przez jakiegoś starego Beduina.

 

Byłam w jakimś namiocie czy dziwnym pokoju, dywany leżały na podłodze. Towarzyszył mi partner i dzieci, coś tam sobie nawet żartowali z tym dziadkiem. Musiałam przed nim uklęknąć jak rycerz, chyba na jedno kolano. Nałożył mi jakaś białą szatę na głowę, prawdopodobnie kwadratową i coś robił, albo czymś mnie polewał.

Ktoś dał mi znak żeby ściągnąć buty i skarpety. Miałam złote, ale bez podeszw, tylko całe ze złotej skóry. Patrzyłam do tyłu jak klęczę, na te moje stopy. Były lśniące i wyglądały tak, jakby skóra nigdy nie dotknęła pyłu ziemi. Widziałam, że główne linie na nich krzyżowały się, i dają wielki znak X.

Po ceremonii dał mi jeść.

Były to 3 rodzaje jakiś skrawków czy okruchów. Ni to chleb, ni to suszone mięso, przypominało mi ten skrawek ze snu, który robiła Gesslerowa. Do tego były 4 sałatki czy co … bo jedna, to było coś zielonego z ziarnami granatu zmieszane z jakimś białym sosem. Dokładnie się przyjrzałam, bo myślałam że jem rubiny. Jakoś dziwnie to jadłam, bo palcami, ale poprosiłam o łyżeczkę, bo nie mogłam sobie z tymi sałatkami poradzić. Zobaczyłam że partner ma woreczek z kawą ziarnistą w ręce.

Beduin gdzieś znikł, na mnie zaczęły się robić pęknięcia, czy szczeliny i przez to lała się woda, tak jakbym pod skórą była z wody, niczego więcej.