Pająk – Zapis 263

Sen z 05.08.2021

 

Obudziło mnie słowo Pająk, jakaś kobieta coś tam jeszcze mówiła, ale to słowo wyrwało mnie ze snu.

 

W drugim śnie byłam w pobliżu mojego domu rodzinnego. Dokładnie u sąsiada. Jak byłam mała, gdzieś tam przedszkole, to były tam z przodu takie dwa zagajniki, w tym akurat nawet leżały śmieci. Znalazłam się w tym po lewej i w czasie przedszkolnym.

Na ziemi zobaczyłam pióra, zaczęłam je zbierać, małe puchowe, wreszcie skojarzyłam co to jest. Zaczęłam szukać z większą ochotą i znalazłam cały wyrwany ogon Żurawia.

Miałam cały pęk półmetrowych żurawich piór. ( Ostatnio cały czas szukam je w czasie czuwania, mam stado żurawi dosłownie za domem)

Znalazłam się w jakimś szpitalu, byłam w jakimś gabinecie i wyciągałam z człowieka owoce. Nie, że ręcznie, tylko one same się jakoś z niego wysypywały. Jak wypełniłam pojemnik, to wyniosłam go na korytarz i czekałam aż inni dostawią swoje. W pewnym momencie było ich cztery.

Mój był pełny i albo to były jabłka i trochę pomarańczy (brzoskwinie ???), a pozostałe to śliwki węgierki chyba zmieszane z jabłkami. Jak zobaczyłam że tamte są niepełne, to chciałam zsypać wszystko i puste pojemnik dać do napełnienia, żeby były takie jak mój, ale pojawiła się moja Doktor (rodzinna) Pani Przyczyna i powiedziała żeby tego nie robić.

Mieliśmy transportować więźnia, w czwórkę, weszłam do takiej niesamowicie jasnej furgonetki. Ja usiadłam zaraz obok niego, a pozostali strasznie się ociągali i gdzieś tam po tyłach się lokowali. Ten Więzień na mnie patrzył, a ja myślałam że jak się zbuntuje to mi pierwszej urwie łeb 🙂 Ale nie widziałam nic w tym spojrzeniu, co mogło mnie zaniepokoić. Nie wiem, ale chyba był nagi, skórę miał nie jak człowiek tylko jak skafander, czy co i chyba był łysy jak zapałka.