Skrzydła od Romana – Zapis 458

Sen z 01.11.2022

 

Byłam chyba gdzieś pd Rzeszowem, ale nie jestem pewna. Jakoś tak było przestrzennie i pusto. Żadnej zabudowy czy infrastruktury. Towarzyszył mi Partner i Roman mój stary nauczyciel.

Roman miała jakąś wielką torbę. Zaczęłam zaglądać do niej razem z Partnerem. On też widząc moje zainteresowanie zaczął wyciągać rożne kosztowności. Wreszcie złapałam, czy On mi podał, takie coś jak skrzydła. Niby to było z piór, ale zaraz niby z koralików czy kamyczków. Wyglądało jak narzutka na ramiona i tak też to szybko nałożyłam. Zaczęłam podskakiwać, lekko tupiąc przy tym i skojarzyłam to z Indianami. I cały czas niby to były białe pióra z czerwono- czarną obramówką na końca, ale wagę miały jak koraliki, bo przy podskoku czułam ciężar i to jak pracują na moim ciele. Niesamowicie przypominało mi to pióropusz ze względu na te kolory, chociaż było jak skrzydła czy płaszcz. Chyba mu tego nie oddałam.

Doszliśmy do jakiejś zabudowy, wyglądało to jak skansen. W jednym z dworków przy kasie było strasznie dużo dzieci. Pchały się i rozrabiały, wchodziły nawet na ładę. Oglądałam jakiś film, ale nie wiem jak, bo siedziałam obok i patrzyłam na to dzieciarstwo. Ekspedientka już łapała się za głowę z tego wszystkiego.

Wreszcie jakieś małe dziecko dało mi swoje buty, brązowe baleriny. Odwróciłam stopę z podeszwą popatrzeć na numer, bo kobieta która siedziała z mojej prawej chciała wiedzieć. Na podeszwie było już lekko starte 32, i to było dziwne, bo ja mam 36 a te był idealne. Stwierdziłyśmy że numeracja zawyżona.

Ale zaraz wstałam i poszłyśmy do takiej sali gdzie były inne buty, chciałam poszukać sobie jakieś szpilki.

I właśnie wtedy usłyszałam trzy następujące po sobie dźwięki, coś jak trąby, ale zagrały nieczysto i tak jakby niewprawnymi ustami, coś jak marna imitacja tonu który powinien wydobyć się z wnętrza. Bądź coś po drodze zanieczyściło dźwięk.