Świątynne Wężo-jaszczurki – Zapis 444

Sen z 27.09.2022

 

Obudziłam się w trawie na jakiejś łące. W pobliżu był strumień, ale go nie widziałam. Pięknie tam było, trawa wysoka i pełna kwiatów jak przed pierwszym koszeniem. Zaczęłam iść jak w prawo i zobaczyłam w trawie jaszczurkę. Zaraz obok następną i i węża. Z każdą chwilą widziałam ich coraz więcej.  Wyciągnęłam telefon do zdjęć. I teraz widziałam że to Wężo-jaszczurki, jak pradawne smoki. Co przymierzałam się do jednego by go fotografować, to pokazywał się większy. Normalnie miały pomieszanie cech zwierząt które mieszkają ze mną.  Zaskrońca z kolorowymi zwinkami. Ale to było piękne.

Stwierdziłam że przyprowadzę tu Partnera żeby to zobaczył.

Znalazłam się w domu rodzinnym, wybierałam chyba strój jaki założyć do tych smoków, bo grzebałam w szafie. I najlepsze! Szafa i ubrania. To był układ z czasów jak chodziłam do przedszkola, nawet stół stał w tym samym miejscu. Pamiętam, bo matka nie lubiła jak się jej w tym pokoju grzebało. Ktoś obok mnie stał, wyciągnęłam koszule ze złotą nitką, chyba dla niej.

Weszłam do przedsionka świątyni z Partnerem. Wężo-jaszczurki, były za Ołtarzem.

Ciemna była ta świątynia jak tunel w skale. Partner gdzieś poszedł w głąb, a ja usiadłam na takiej ławce za kotarami w lewej nawie, bo byłam naga. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam by ci ludzie mnie taką widzieli. Niby miałam na sobie trzy kawałki materiału. Ażurowo-koronkowy biały sweter założony jakoś na plecy, kwiecistą długą spódnice zakładaną, wiązało się to na sznurki. Czarna, wzory były wyraźne, długą do samej ziemi. Na to miałam nałożony mój ciemno ziemisto-zielony sweter. Luźno puszczony. Nie miałam bielizny i to właśnie tego stanika i majtek mi brakowało.

Wyszłam ze świątyni, bo musiałam siku. Weszłam w drogę obok Posłusznych. Jak kucnęłam zobaczyłam jakąś Babę, jak patrzy co robię z okna domu. Przesunęłam się bardziej w zarośla. Wstałam i chciałam tą spódnice zawinąć wyżej na sobie, już na biuście i tak wejść do świątyni, ale materiału było za mało, żeby mógł mnie dobrze owinąć. Musiał to być więc bardziej fartuch z trokami, a nie spódnica.