Trzy półksiężyce – Zapis 385

Sen z 6.05.2022

Byłam w księgowości. Chciałam tylko sprawdzić czy przed następnym okresem rozliczeniowym mam wszystko w należytym porządku. Było razem ze mną dożo ludzi, wszyscy coś sprawdzali. W pomieszczeniu  stały stoły poustawiane jak labirynt, tworzyły takie odgałęzienia we wszystkich kierunkach. Patrzyłam na tych ludzi, widziałam jakiegoś młodego chłopaka. W końcu ktoś się nim zajął, ale kobieta która podeszła do niego od tyłu położyła mu dłonie na ramionach w opiekuńczym geście. Dziwne to było, ten gest i to jak te ciała ułożyły się przy styku. Widziałam opiekę, czułość, zrozumienie, pomoc, wyrozumiałość. Dziwne, nie na ten świat.

Wyszłam gdzieś, na zewnątrz, bo był jakiś raut. Byłam tak jakby na szerokim moście, czy tarasie. Towarzyszył mi mężczyzna, ale nie wiem kto. Chociaż teraz jak pisze to mógł być to Piotr 😉

Okazało się jednak, że zapomniałam torebkę i wróciłam do księgowości. Dziewczyny już zamykały. Musiałam wejść takim dziwnym przejściem, ukwieconym jak arkada. W pierwszym pomieszczeniu były jeszcze dwie i były jakieś Dwie dziwne kobiety z nimi. Na początku myślałam że mają gołe dupy, ale miały takie dziwne różowo-perłowe majtki. Góra jeszcze dziwniejsza była. Nogi też były dziwne, szczególnie uda. Patrzyli na mnie, ale ja udawałam że mnie to wcale nie dziwi. Jak wychodziły nie mogłam się napatrzeć na te lśniące pośladki.

Jedna z Dziewczyn wprowadziła mnie do pokoju po torebkę. Oprócz mojej torebki były też inne, marynarki ( jedna w kolorze fuksji) i mnóstwo butów. Powiedziałam że, tak, kobiety przyszły na wysokich obcasach i poprzebierały na balerinki i tak jak ja zapomniały.

Wzięłam moja kremową torebkę i wyszłam. Szłam z Partnerem i Córka jakąś leśną drogą.

Doszliśmy do jakiejś konstrukcji z trzech kłód wielkich drzew przeciętych na pół. Półkola były ułożone jeden na drugim otwartą częścią do góry. Trzy półksiężyce.

Jak stanęliśmy na  ich szczycie zobaczyłam dwie łąki. Na jednej była ogromna Kula z lawy. Woda na łące raz była ognistą lawą, raz wodą. Piękne to było. Raz czarne, raz czerwone, raz złote. Wszystko drgało i mieniło się w tych trzech barwach. Z ognistej wody, co rusz wyłaniała się lawa i tworzyła geometryczne formy. Kula powoli zastygała i z ognistej robiła się czarna.

Na drugiej łące były zwierzęta, ale dzikie, chyba wielkie koty, ptaki drapieżne i jeszcze jakieś, kilka. Tylko że Partner tam poszedł i to wszystko gdzieś przepłoszył.

Stojąc na kłodach nagle poczułam, że to się chybocze. Wiedząc że powierzchnia styku jest minimalna w tej konstrukcji i szczególnie że takie powierzchnie są aż dwie, trochę się przestraszyłam. Popatrzyłam na Córkę, a Ona swobodnie zaczęła schodzić. Pomyślałam, że przecież po to chodzę na jogę ( chodzę od stycznia 2022) żeby stabilizować ciała i że już mam wzmocnione ramiona, więc nie powinien być to problem. Zeszłam.

Pod pierwszą kłodą leżały moje pacie domowe, wzięłam je, a na drugiej kłodzie zawieszone było jakieś mięso, jakaś noga, ale nie jestem pewna czy to było zwierze.