Wirująca Mandala i smażony Jasio – Zapis 63

Sen z 02.04.2020

 

Widziałam złotą wirującą mandalę, ogromny dysk ze wzorami, podobne to było do kalendarza Majów, ale wirowała szybko i dodatkowo mocno lśniła, więc nie wiem co to za wzory.

Później znalazłam się w domu w USA. Rodzina, która tam mieszkała wraz z moim partnerem, gdzieś wyjechała. Ja zostałam sama i był tam jakiś mężczyzna. Tylko że on był niby duchem, który mieszkał w tym domu, widziałam go tylko przez chwile. Jak rodzina miała wracać z wyjazdu, to postanowiłam, że trochę posprzątam w tym domu, ale było strasznie brudno i szybko się zniechęciłam. Widziałam, że w każdym pokoju było po kilkadziesiąt par butów (pomyślałam porąbani). Samo układanie tych butów zajęłoby pół dnia. Pościeliłam tylko jedno łóżko, strasznie dużo było paprochów na prześcieradle.

Jak przyjechali to zaczęłam smażyć najmłodsze dziecko w głębokim oleju, małego Jasia. Miał ubrane śpiochy i był panierowany, smażyłam go na złoto.

Leżał na plecach, zanurzony do połowy, nabierałam olej na łyżkę i delikatnie polewałam brzuch i ramiona, żeby ładnie się zarumienił. Polewałam tylko po śpiochach, raz niechcący polałam po rączce i paluszkach, ale zaczęłam dmuchać, (tak jak dmucha się dziecku, jak się sparzy), ale Jasiu patrzył tylko na mnie i nie płakał.

Mignęła mi też moja postać z daleka i zobaczyłam się, jak stoję z tą rodziną. Miałam na sobie długą czerwoną suknię do ziemi, w tak pięknym kolorze, że aż zapiera dech w piersiach. Najpiękniejsza barwa jaką widziałam. Kwintesencja piękna w barwie 😉