Wszystkie Bramy są otwarte – Zapis 347

Sen z 23.02.2022

 

Wybrałam się z Córką do Joli. Mieszkała w mojej rodzinnej miejscowości dom dalej.

Chciałyśmy przejście przez całe gospodarstwo które dzieliło trzy Bramy. Musiałam to dobrze zaplanować bo było ciemno i przy ostatniej Bramie Wilki. Ale sama siebie pytałam w duchu  – Jakie kurna wilki ??? Skąd one tu ???? Stwierdziłam że olać Wilki, bo były Psy, a przy psach wilki muszą się wycofać.

Tylko że jak stanęłam w Pierwszej Bramie, to zobaczyłam że wszystkie są Otwarte. Przestrzeń zalewają złote promienie słońca i droga ukazuje mi się perspektywie. Normalnie cudowne zjawisko.

Weszłyśmy na podwórko. Po prawej był sad owocowy ( obecnie już od 15 lat go nie ma) Na podwórku stało coś co nie jestem w stanie nazwać. Duże, miało dziwną kubaturę. Z jednej strony widziałam to przez moment, coś pokazało się jak wnętrze drzewa, tak starego że zamieniło się w proch i trochę z kształtem jak kopiec termitów, ale to bardziej nawiązało do barwy i zaokrągleń. Nie mam pojęcia co to było.

Z domu wyszła matka Joli, tylko że wyglądała jak Janka, matka mojej innej koleżanki. Wyciągnęła pierś i zaczęła karmić chyba jakieś dziecko. Stała na schodach i patrzyła na mnie z góry, przez co wyglądała posągowo. Dodatkowo miała taka dziwną prostą spódnice do ziemi, to jeszcze potęgowało zjawisko.

Mleko tryskało jak z fontanny, a to dziecko czy co, to jakoś się uczepiło chyba sutka, bo w ramionach go nie trzymała.

Przeszłam przez drugą otwartą Bramę, byłam teraz w samym sercu gospodarstwa. Na szczycie schodów leżały jakieś majtki. Rozpoznałam swoje, złożone w kostkę. Pod nimi były jeszcze jedne moje, ale za Chiny nie kojarzę z kiedy. Miały wzór podobny do panterki, mocne szwy i stare plamy po krwi miesięcznej. Patrzyłam w nie i nie mogłam skojarzyć okresu kiedy je nosiłam, a cały czas dzwoniło mi w uszach że to moje majtki. W kocu zostawiłam je razem z innymi i udałam się do ostatniej bramy.

 

Sen drugi

Miałam jechać do Niemiec, ale nie wzięłam ze sobą bagażu i nic z tego wyjazdu nie wyszło. Wyszłam z jakiegoś pustostanu.

Stanęła przed Drzewem które było z ptaków. Dosłownie w środku miało gniazdo i jakieś młode a dookoła wszystkie gałęzie i liście były z różnej wielkości i gatunków ptaków . Cudowne zjawisko. W ogóle się mnie nie bali.

Znalazłam się nad stawem, mój Partner i Dzieci coś tam robili. Chodzili po wodzie, niby Partner zamontował deski zaraz pod lustrem wody, jednak Ja jak chciałam wejść na podest to zapadłam się po kolana w wodzie i mule. Stwierdziłam, że zabieram córkę i wracam do domu.