Zniszczona firma – Zapis 190

Sen z 09.01.2021

 

Byłam w jakiejś zniszczonej firmie, później okazało się że to Krzysztofa i jego rodziny. Szefowa rozmawiała z jakimś specjalistą od spraw kadrowych, gość był stary i rzeczowy. Wszędzie kręcili się mechanicy i fachowcy, którzy próbowali ratować  i naprawiać co się da.

Postawili mi jakiś biały i nowy materac na górnej kondygnacji, bo nie miałam łóżka. Podłączyli jakąś instalacje, jak spłuczkę do toalet, ale później zaczęła z tego cały czas lać woda, zalała mi cały materac i zeszłam na dół szukać coś do wycierania. Wybrałam takie ręcznikowe ścierki, popielatą i niebieską. Jak byłam na dole to zajrzałam do kuchni, później z niej wyszłam i zobaczyłam przed sobą pola winne. Firma była w samym środku ogromnej Winnicy. Pomyślałam że jestem pod Sandomierzem i że zrobię znajomemu zdjęcie, pokazać że byłam niedaleko niego.

Wtedy zobaczyłam taką scenę: Od strony winnicy szło jakieś zwierze, prawdopodobnie kot, nagle rzuciło się na niego stado, chyba sikorek, bo miały żółte brzuszki. Uciekał przerażony i przybiegł do nas. Wtedy zobaczyłam że, obok mnie jest kilka małych kotów i pomyślałam że poproszę właściciela o maluszka, bo jeden, długowłosy szczególnie wpadł mi w oko.

Ojciec Krzysztofa zwołał jakieś zebranie i przemawiał z podestu do pracowników, powiedział że mogą iść do domu, bo teraz tylko fachowcy od napraw są potrzebni. Ludzie zaczęli się rozchodzić, a ja zostałam na placu tylko z Krzysztofem. My parę lat temu mieliśmy zatarg, ale zaczęłam mówić że chce o tym zapomnieć i żeby nie miał do mnie urazy, że w taki sposób od niego odeszłam.

Boże … jak On we mnie patrzył, był dużo wyższy niż w rzeczywistości i miał coś z zębami. Były brzydkie, nierówne, przebarwione i jakby utrącone …brzydkie. On też już wyglądał jak z odzysku. Ale oczy mu lśniły jak we mnie patrzył,  jak gwiazdy. Powiedziałam że wiem, że ma synka, a On że jego żona teraz śpiewa w chórze ( pomyślałam: co on pieprzy, bo znam swoją imienniczkę i głosu wielkiego nie ma )  Widziałam jego ojca, stał w oddali za nim i cały czas się nam przyglądał.

Ruszyliśmy w stronę firmy, Krzysiek wlazł po jakiejś nowo robionej metalowej drabinie, też za nim zaczęłam wchodzić, ale jak doszłam prawie do stropu to okazało się, że metal jest jeszcze plastyczny, widziałam nawet żarzące się spawy i zaczęłam razem z tą drabiną  się kiwać.

Ale spokojnie, jakoś tak balansowałam ciałem, że nie spadłam, a ładnie przygięłam to żelastwo do podłoża na dole i zeszłam.